piątek, 16 stycznia 2015

ROZDZIAŁ I "ZMIANY W ŻYCIU"

Harry Potter, wybraniec, złoty chłopiec, chłopiec-który-przeżył odwiązał kopertę i rozłożył znajdujący się w niej  pergamin.

WYNIKI EGZAMINUPOZIOM STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI MAGICZNYCHHARRY JAMES POTTER OTRZYMAŁ:
Astronomia
P
Opieka nad magicznymi stworzeniami
P
Zaklęcia
P
Obrona przed czarną magią
W
Wróżbiarstwo
N
Zielarstwo
P
Historia magii
O
Eliksiry
W
Transmutacja
W



Otworzył szerzej oczy oraz przeczytał to kilkakrotnie bo nie wierzył w to co widział.  Z eliksirów miał wybitny! Jakim cudem tego nie umiał zrozumieć… zwłaszcza, że uczył go profesor Snape. Ale nie przywiązywał do tego jakiejś większej uwagi, dostał to dostał, to się liczyło teraz najbardziej. Ron i Hermiona patrzyli na swoje kartki, dziewczyna otwierając ją nerwowo kręciła się na boki, a Rudzielec, jak gdyby nigdy nic otworzył kartkę. Mina szatynki nie wyrażała wielkiego zadowolenia, raczej zawiedzenie bo liczyła na to, że jednak jej oceny będą lepsze. Po chwili Ron przełożył nos przez ramię Harry’ego i wykrzyknął:
- Wybitny z eliksirów! – jego ton był przepełniony zdziwieniem takim samym jakim przeżył Potter, podczas gdy przeczytał oceny po raz pierwszy.
-Masz wybitny? – spytała zaciekawiona i jednocześnie smutna Hermiona, że on miał wybitny, a ona nie.
-Tak, a co ty? – spytał co najwidoczniej nie spodobało się dziewczynie bo zrobiła naburmuszoną minę i dała mu swoje wyniki jednocześnie wpatrując się w kartkę Harry’ego którą trzymał młody Weasley w prawej ręce. Otworzyła oczy ze zdziwienia. Wiedziała, że jej przyjaciel raczej nie przykładał się do nauki, a tu proszę… oceny jakby był Puchonem. Bliznowaty przez cały czas obserwował ich gdy oglądali jego kartkę. Po pewnym czasie lewą rękę włożył do kieszeni i spojrzał na kartkę z ocenami Hermiony.


WYNIKI EGZAMINU POZIOM STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI MAGICZNYCH HERMIONA JEAN GRENGER OTRZYMAŁA:

Astronomia
W
Opieka nad magicznymi stworzeniami
W
Zaklęcia
W
Obrona przed czarną magią
P
Wróżbiarstwo
W
Zielarstwo
P
Historia magii
W
Eliksiry
Z
Transmutacja
P

Przyglądał się jej przez chwilę i zauważył, że z niektórych przedmiotów ma lepsze oceny niż jego koleżanka. Ciszę przewał rudzielec, który wykrzyknął uradowany:
- No to jesteśmy owutemiakami! Harry! Ty to możesz już być nawet aurorem!
Zielonooki tylko spojrzał na niego, następnie na Hermionę, która wyglądała na nieco zawiedzioną tym co zobaczyła i jednocześnie porównała. W całym pomieszczeni zaczęło pachnieć kiełbaskami pani Weasley. Fred i George od razu się po nie rzucili, a reszta spokojnie rozmawiała, mimo, że wszyscy rozmawiali w miarę cicho, to ilość głosów nałożonych na siebie na raz dawała efekt szumu i takiego jak gdyby byli w jakimś super-markecie czy czymś takim.
-Ta…. Super. – mruknął znudzony Harry. Prawdę mówiąc to odechciało mu się być tym całym „Wybrańcem” jak nazywali go unni, ratowanie świata znudziło go.. zmienił się psychicznie jak i fizycznie,  wyrzucił okulary, zaczął kupować drogie i markowe ubrania, stał się oschły, prawie nic go nie zadowalało, bardziej .. nudziło, jego życie było już ustawione: 
Uratować świat i umrzeć.
On tak nie chciał, chciał żyć jeszcze kilkanaście lat, a nie umrzeć za góra dwa lata albo i mniej. Hermiona sięgnęła po jedną z ostatnią z trzech kiełbasek leżących na porcelanowym talerzu, a Fred wziął dwie pozostałe czego nie zauważył jego młodczy brat, który po chwili spytał się swojej rodzicielki:
- Mamo, są jeszcze jakieś kiełbaski?
- Niestety Fred zjadł ostatnie – rudzielec spiorunował brata wzrokiem, a ten tylko obdarował go zwycięskim uśmiechem i wziął się za jedzenie ostatniej kiełbaski. Hermiona zaczęła jeść swoją próbując nie śmiać się z wściekłego i głodnego Rona. Ale w sumie... Ile można zjeść! Jej przyjaciel zjadł chyba połowę tego co znajdowało się na stole.
Po kolacji Harry, Ron i Hermiona udali się do pokoju dziewczyny, w którym były brązowe ściany, naprzeciwko drzwi znajdowało się łóżko, po prawej stronie była szafa, a obok niej mała, jasna komoda. Na lewej ścianie od wejścia było okno, przez które było widać pola i łąkę. Hermiona usiadła na sofie która była nieco zniszczona przez czas jej funkcjonowania i przyglądała się Harry’emu i Ronaldowi którzy próbowali się usadowić na podłodze. Kiedy już usiedli wygodnie rudzielec przerwał niezręczną ciszę która panowała w pokoju.
- Harry?
Chłopak podrapał się po prawej ręce i  spojrzał na niego.
- Tak?
- Ty jesteś z Ginny? – spytał zaciekawiony. Szatynka momentalnie odwróciła wzrok od okna i czekała z zapartym tchem na odpowiedź przyjaciela. Ciemnowłosy tylko uśmiechnął się cynicznie, patrząc na Hermionę, a potem na Rona po czym powiedział z nutką podejrzliwości:
- Co? Nie. Nie jestem. Skąd ci to do głowy przyszło? – spytał.
- Wiesz... Ona dużo o tobie mówi, jaki to ty nie jesteś i czego to nie zrobiłeś i tak mi się wydawało.. Ale jak mówisz, że nie, okay. – odparł i utkwił wzrok w swoich stopach spoczywających na dywanie. W pokoju nagle zrobiło się niesamowicie zimno. Dziewczyna szczelnie okryła się kocem, który wezwała za pomocą zaklęcia accio. Chłopaki tylko spojrzeli na nią z zazdrością. Ron przeczesał swoje włosy i  spojrzał na Mionę, która skubała paznokcie jakby czymś się denerwowała.
- Idziecie jutro ze mną na pokątną? – zapytał Potter, energicznie podnosząc swoją głowę. Weasley odwrócił wzrok od dziewczyny i spojrzał się na niego
- Jasne. Muszę dokupić jeszcze parę podręczników do szkoły – powiedziała szatynka, uśmiechając się, jakby szkoła była jej ulubionym miejscem, w sumie.. Chyba właśnie nim była ... Ronald tylko pokręcił głową, ponieważ spodziewał się dokładnie takiej odpowiedzi. Bliznowaty momentalnie zmienił wyraz twarzy z pytającego na zupełnie obojętny gdyby nie zadał żadnego pytania.
- Super. Wiecie co… ja już idę do siebie, jestem zmęczony, a poza tym tu jest zimno jak diabli. Zepsuło się coś czy jak? Dobranoc. – Ron i Hermiona zaśmiali się z przyjaciela, który wstał i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając ich samych w zimnym pokoju. Granger przez chwilę wpatrywała się w drzwi, a rudzielec wyczarował sobie sweter bo naprawdę, temperatura jaka była w pokoju była nie do wytrzymania, nawet dla pingwina.  Chłopak spojrzał na nią gdyby chciał żeby coś powiedziała bo uznał, że cisza jaka panuje znowu staje się niezręczna. Jego modły spełniły się.
- Ron… ty też zauważyłeś, że Harry stał się taki oschły, jakby nie był sobą… nie jest już taki jak rok temu. – spojrzała na niego pytająco z dziwnym wyrazem twarzy; zaczęła przecierać ręce pod wełnianym kocem. Ten pojrzał  na nią zdziwiony, też zauważył, że coś się dzieje z Harrym ale uznał ze to tylko chwilowe. W sumie dla niego humorki przyjaciela zawsze się zmieniały w zależności od tego co się działo w otoczeniu. Ron wywrócił oczami, i poprawił koszulkę po czym powiedział:
- Ta… ale to może przez… Sama-Wiesz-Kogo?
- Myślisz? – spytała. Rudy tylko wysłaj jej przekonujący wzrok i pokiwał potwierdzająco głową. Po chwili uznała, że to może być naprawdę racja. Przecież ON się odrodził i teraz zbiera siły, w końcu blizna Harry’ego… Dziewczyna tylko odwróciła wzrok zaczynając kręcić swoimi włosami.
- Dobra..idę już do siebie, muszę jeszcze mamie powiedzieć, że coś jest nie tak z grzaniem.. Wszedzie indziej jest ciepło, dobranoc Miona. – powiedział i wyszedł ociężale przez drzwi do kuchni gdzie prawdopodobnie przybywała jeszcze jego mama i starając się nie obudzić tych co już śpią. Granger również uznała, że pora spać. Jak co wieczór tradycyjnie podeszła do okna i wyjrzała przez nie na niebie był duży księżyc i łatał nietoperz po czym od razu przez dwójkę jej przyjaciół skojarzył jej się profesor Snape, o którym mówili, że krąży po salach niczym Nietoperz i tak też się zachowuje, jak "wredna pijawka", Uśmiechnęła się pod nosem i podreptała do ciepłego łóżka, nie mogła zasnąć ponieważ przez dłuższy czas rozmyślała nad tym co jeszcze musi kupić na Ulicy Pokątnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamów Proroka Codziennego