piątek, 16 stycznia 2015

ROZDZIAŁ VIII "PANSY?"

Pottera obudziło poranne słońce. Przeczesał włosy i ruszył w stronę najbliższego fotela. 
Założył nogę na nogę i podparł brodę na rękach, opartych na poręczy fotela. 
Było cicho. Nie chciał obudzić Draco. Wstał nadzwyczaj wcześnie, było przed piątą rano. Brunet przyjrzał się dokładnie mężczyźnie który leżał w drugim łóżku. W porannym słońcu jego włosy wydawały się jeszcze bardziej białe, a skóra jeszcze bardziej blada. 
- Muszę sobie w końcu kogoś znaleźć.. Nie mogę być gorszy... Merlinie..
Myślę jak Ślizgon.... - powiedział do siebie i zaczął szukać ubrań na dzisiejszy dzień. Gdy je znalazł ruszył w stronę łazienki. Draco leżał na łóżku, obudził się, gdy usłyszał jakiś trzask.  Chcąc wiedzieć, kto przerywa mu tak miły sen otworzył prawe oko.
 Gdy nie zobaczył sprawcy tajemniczego dźwięku zrezygnowany podniósł się powoli na łokciach i rozejrzał. Harry'go nie było w łóżku, czyli wszystko jasne.
"Zabiję go przy najbliższej możliwej okazji" - pomyślał.
Gdy Bliznowaty wyszedł napadł na niego blondyn.
- Ja cię po prostu zabije! - wrzasnął.
 - Jest szósta rano! Zgłupiałeś do reszty by mnie budzić tak wcześnie?! 
Oj.. pomyślał Harry .. no to ma przechlapane.
- Ygh... przynajmniej wstałeś a teraz ruszaj swoje szanowne cztery arystokratyczne litery i ubieraj się. - powiedział i usiadł na jednej z kanap będących w pokoju.
Draco wziął ubrania i tak jak myślał Czarny będzie tam siedzieć bardzo długo. Ponad godzinę.
- Wychodź już! - wrzasnął poirytowany.
- Zaraz! Idź sam! Nie zjedzą cię! - krzyknął zza drzwi i wrócił do swojej wykonywanej wcześniej czynności, jaką było układanie włosów. Harry westchnął i wyszedł z pokoju zabierając potrzebne książki. 
Ruszył do Pokoju Wspólnego. Niektórzy go zignorowali, a nie którzy wlepiali w niego oczy. Ktoś postukał go w lewe ramię.  Odwrócił się, za nim stała uśmiechnięta Pansy Parkinson.
- Pansy? - spytał się jej.
- Witaj w Slytherinie. Większość z nas nie ma raczej z tobą problemu i postanowiliśmy cię lepiej poznać jeżeli mamy razem mieszkać w domu... więc witaj. Jeszcze raz.
- Dzięki. - uśmiechnął się. 
- Chodź usiądź. Teraz gdy jesteś z nami nikt nie będzie się dziwnie na ciebie patrzył.  W końcu jesteś jednym z nas. 
Poszli do dwóch foteli które były nad odsłoniętym sufitem, przez który było widać jezioro, nadające pokoju zielonej barwy. 
- Więc... wczoraj pokłóciłeś się z Gryfonami prawda? - spytała gdy już zasiedli na fotelach.
- Tak... Z Ronem, ma pretensje o to, że zaprzyjaźniłem się z Draco.. Cóż jeżeli przyjaźnią można nazwać nasze relacje, pogodziliśmy się i na razie tyle, a Weasley od razu przesadza i wszystko wyolbrzymia.. Ugh.!. - westchnął w sposób negatywny.
- Cóż... teraz będzie mieć pretensje, że zaprzyjaźniłeś się ze mną. Hah.. Nie przejmuj się nim, z tego co mi wiadomo to zawsze się godziliście. I co sądzisz o naszym domu? - zmieniła temat. 
Najwidoczniej nie przepadała za Weasley'em, co można było szybko rozpoznać po tonie głosu i sposobie jakim o nim mówiła. 
- Jest zupełnie inaczej niż myślałem. Niektórzy są bardzo mili dla mnie. Myślałem, że tu wszyscy się nienawidzą i dokuczają, tak jak robią to z innymi uczniami ale teraz zmieniam zdanie. - odparł zerkając na drzwi przez które weszli uradowani pierwszoroczniacy.
- Pozory mylą. - powiedziała szeptem.
- Zauważyłem. Idziemy na śniadanie? Na Draco nie mam co liczyć... znowu siedzi godzinę w łazience.
- Ma się dla kogo stroić,  Vanesssa - jego dziewczyna o czym chyba wiesz - Harry kiwnął na znak, że wie - strasznie go lubi, i Draco się zaczął jeszcze bardziej stroić od wakacji. Chociaż jego i tak nic nie przebije. Zdradzę ci, że jego najdłuższe układanie włosów trwało trzy godziny. -oznajmiła i oboje wybuchnęli nie pohamowanym śmiechem.
Skończywszy wymieniać krótkie docinki dotyczące Dracona  ruszyli do Wielkiej Sali. Rozmawiali o domach, drużynie, lekcjach, o Gryffindorze i innych rzeczach związanych ze szkołą, również trochę o swoich rodzinach, w zasadzie to Pansy. Harry nie miał się czym chwalić. Żył wśród mugoli nienawidzących magii i uprzykrzającyh mu życie w każdy możliwy sposób.
Oboje weszli do pomieszczenia gdzie zebrał się już prawie cały Hogwart. Brakowało kilku Puchonów, Ślizgonów i pierwszorocznych z Gryffindoru. Nie było również profesora Snape'a i dyrektora Dumbledora. Ron Weasley wymienił z Harrym wilcze spojrzenie i wrócił do swojego jedzenia. Jak zwykle był głodny, a na jego talerzu był stos jedzenia. Wiele dziewczyn mu zazdrościło, jadł za czterech, a mimo wszystko dalej był szczupłą osobą.
Ruszył z Pansy do stołu Ślizgonów i zabrali się za jedzenie.  Po chwili przyszedł Draco ale bez blondynki, tylko z Blaisem Zabinim i Theodorem Nottem, który był odizolowany od świata i uczniów. 
Żył w własnym świecie nie interesowało go nic ani nikt.  Harry'emu przypomniało się to co Ron mu powiedział zanim przyjechali do Hogwartu, o tym jak był o Borgina I Burgesa Potter nie wytrzymał i spytał:
- Draco? - blondyn spojrzał na niego - Teraz mi się przypomniało... Przed przyjazdem do Hogwaru Ron i Hermiona śledzili cię, poszedłeś do Borgina i Burgesa. Moja ciekawość zwyciężyła i chcę spytać czego potrzebowałeś... nie oczekuję odpowiedzi i pytam z czystej ciekawości.
- Ciekawość... tak? - spytał szeptem - Powiem Ci , nie jest to sekretem w Slytherinie i wiesz gdzie. Muszę naprawić szafkę zniknięć w Pokoju Życzeń żeby ONI mogli tu przybyć. - Harry zrozumiał o co mu chodzi z 'ONI'  i powiedział:
- Rozumiem... mogę jakoś pomóc w no wiesz? 
Draco rozejrzał się po stole i znów utkwił wzrok w Potterze.
- Nie wiem... może... tak... jak będę potrzebował pomocy to cię o tym poinformuję. Nie rozmawiajmy o tym tak przy wszystkich, jak ktoś powie temu staremu Trzmielowi to.. No nie będzie przyjemnie dla nikogo.
Odgłosy towarzyszące spożywaniu posiłku powoli cichły i w chwili, gdy talerze poleciały w stronę umywalki głos dyrektora wyrwał Harry'ego z zamyśleń.
- Harry - odezwał się starszy czarodziej - jak się czujesz w Slytherinie? Nie masz żadnych problemów?
- Całkiem dobrze, profesorze. Prawie wszyscy mnie już zaakceptowali - Potter odpowiedział nawet nie patrząc na dyrektora.
- Dobrze to słyszeć. Harry. Z początku myślałem, że będzie miał problemy ale widzę, że się zadomowiłeś.
 Były Gryfon wstał i stanął przed dyrektorem.
- Pójdę do biblioteki - powiedział jednocześnie do Ślizgonów jak i do dyrektora, następnie ruszył w stronę drzwi.
- Harry? - Dyrektor zawołał chłopaka, który dopiero w tym momencie spojrzał na niego pierwszy raz tego ranka.
- Tak? - Chłopak stał przez chwilę z zainteresowaniem patrząc na dyrektora, po czym jego dłonie okazały się bardziej interesującym obiektem niż dotychczas.
- Nic takiego. - Dyrektor również wstał i ruszył w stronę wyjścia, przy którym właśnie stał chłopak. Gdy starszy czarodziej mijał chłopaka dodał cicho: 
- Lepiej ci bez okularów, lecz nie powiem, że nie będę za nimi tęsknić. - mężczyzna powiedziawszy to, poklepał lekko zdziwionego chłopaka po ramieniu i uśmiechnął się w swój typowy sposób.Chyba nigdy nie zrozumiem tego człowieka - pomyślał Bliznowaty.

Gdy wypożyczył książki potrzebne mu niektórych lekcji wyszedł i ruszył na eliksiry z profesorem Slughornem, następnie na dwie lekcje u Profesora Snape'a, które nie były aż tak złe.. Profesor odjął Gryfonom chyba z 50 punktów w nie całe dwie godziny co do tej pory było jego rekordem, a później miał transmutacje u wychowawczyni Gryffindoru. Harry po całym dniu ruszył zmęczony do pokoju, nie patrząc czy jego współlokator jest czy go nie ma. Przebrał się, i czekał aż zaśnie oraz na nowy dzień. Blondyn mu obiecał, że postara się wcisnąć go  do drużyny i ma nadzieje, że to zrobił. Po chwili myślenia zasnął. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamów Proroka Codziennego