piątek, 16 stycznia 2015

ROZDZIAŁ II "SZATY MADAME MALKIN I WIZYTA NA NOKTURNIE"

- Harry! – zagrzmiał Hagrid, chwytając go w miażdżącym uścisku,  gdy tylko  wysiadł z samochodu, na co od razu jęknął z bólu jaki ten mu zadał. Mężczyzna ukłonił się państwu Weasley, na co oni odpowiedzieli tym samym i szczerze się uśmiechając. 
 - No to idziem… Molly, Arturze, wy pierwsi… - powiedział po chwili stania i ruszyli przed siebie.W Dziurawym Kotle jak na zdziwienie Harry’ego było zupełnie pusto. Hagrid podszedł do jakiegoś mężczyzny przy blacie i z tego co zdążył wyłapać mówili coś o Hogwarcie, a następnie poszli na Ulicę Pokątną, tylko, że bez Hagrida, który najwidoczniej nie miał ochoty na kończenie rozmowy z owym mężczyzną. Na najbliższym ze sklepów – Esy i Floresy wysiał napis:

AMULETY
Skuteczne przeciw wilkołakom, dementorom i inferiusom.

Niechlujny czarodziej potrząsał przeróżnymi łańcuszkami i  amuletami, a oni ominęli sklep bo wiedzieli, że i tak im się nie przydadzą w życiu, ani nawet po za nim.
- Chodźmy do madame Malkin – powiedział Pan Weasley patrząc na swoją żonę, która nie ruszała się  tylko myślała przez chwilę, mrużąc przy tym oczy i zakładają rękę za rękę, powiedziała:
-Yhm… a może tylko Harry, Ron i Hermiona pójdą, a my jeszcze kupimy książki bo później znowu nie będzie czasu... jak zwykle w zasadzie. 
Arthur patrzył na nią przez dłuższy czas, po chwili uśmiechnął się najpierw do niej, później do trójki przyjaciół i zgodził się na to co zaproponowała jego żona.

<15 minut później>

Hermiona, Ron i Harry weszli razem do małego sklepiku. Na pierwszy rzut oka wydawał się pusty, ale gdy tylko zamknęli za sobą drzwi usłyszeli znajomy głos dochodzący spoza stojaka obwieszonego szatami.
-… że nie jestem dzieckiem, bo chyba jakoś tego nie dostrzegasz mamo ale SAM  potrafię robić zakupy. Spojrzeli na siebie z zaciekawieniem i zrobili krok do przodu. 
- Ależ mój drogi, twoja matka ma zdanie w 100%. – powiedziała madame Malkin, Hermiona tylko westchnęła bo zorientowała się kto był autorem pierwszego głosu. Spuściła tylko głowę i zrobiła kilka kroków w przód, stając przed Ronem, który patrzył się w przestrzeń.
- Au! Proszę uważać gdzie pani wbija tą szpilkę! – usłyszeli zza kotary wściekły głos. Od razu podeszli w stronę z której wydobywały się głosy. Stała tam madame Malkin, która starała się upiąć szatę blondwłosego chłopaka, a ostatnią osobą była jego matka. Draco Malfoy spojrzał w lustro i ich dostrzegł, po czym uśmiechnął się cynicznie następnie zwrócił się w stronę swojej rodzicielki:
- Mamo, jeśli chcesz wiedzieć co tak śmierdzi, poinformuję ci, że właśnie weszła szlama i …. – zamilkł. Całą uwagę skupił na Harrym, który nie miał już okularów, jego włosy nie były jak poturbowane gniazdo, tylko modnie zaczesane do góry, a po za tym jego postawa, od razu zauważył, coś innego… sam nie wiedział co to było…  i raczej nie chciał wiedzieć.
- Nie sądzę, żeby trzeba było używać takiego języka! – powiedziała madame Malkin, zaraz po tym jak niebieskooki urwał. Harry również nie obrażał Malfoya jak to zwykle robił gdy go widział, ujrzał, że Ron wyciąga swoją różdżkę oraz zmienia wyraz twarzy z zdezorientowanego na „wściekłego buraka”.  Madame Malkin wytrzeszczyła tylko oczy gdy zobaczyła, że ktoś wyciąga różdżkę w jej sklepie i to na pewno nie do pokojowych zamiarów, Hermiona zaczęła tupać butem bo nie chciała przebywać w towarzystwie znienawidzonej przez siebie dwójki.
- Chłopcze, schowaj tą różdżkę! Nie życzę sobie, żebyś wyciągał ją w moim sklepie! – Ron opuścił ją ale nadal trzymał w ręce jego wyraz twarzy złagodniał ale dalej był wściekły na blondyna. Malfoy znów uśmiechnął się w znany wszystkim sposób i powiedział:
- Kto podbił ci oko Grenger? Chcę mu posłać kwiaty.
Harry tylko obserwował całe przedstawienie, jak to nazwał w swojej głowie, i nie wykonywał żadnych niepotrzebnych ruchów.
Cofnął się kilka kroków i czekał na reakcje innych, wiedział, że jakby wpuścić Rona i Malfoya do jednej klatki tylko jeden wyszedłby żywy i byłby to Ron, który z całego serca i innych organów wewnętrznych nienawidził tego chłopaka.
- Dość tego! – krzyknęła madame Malkin podnosząc ręce do góry w dość śmieszny dla wszystkich obecnych w tym pomieszczeniu sposób.
- Proszę pani…Zza swojaka wyszła Narcyza Malfoy. Spojrzała na swojego syna, po czym automatycznie przeniosła wzrok na Rona, Hermionę i Bliznowatego. Uśmiechnęła się z wyższością w ich stronę tak, że Hermiona od razu spuściła wzrok czekając na obelgi z ust kobiety.
- Jeśli znowu zaatakujecie mojego syna, to możecie być pewni, że będzie to ostatnia rzecz w waszym życiu. – warknęła wściekła. Oczy Weasley'a przybrały kształtu małych ziemniaków, oddech mu przyspieszył i mało brakowało a zacząłby rzucać avadą na wszystkie strony świata.
- Mamo, to tylko ten piegowaty rudzielec, chociaż widzę, że szlama też wyciągnęła różdżkę.   Wskazał na szatynkę, która tylko niżej spuściła głowę bo domyśliła się, że któreś z tej dwójki w końcu do niej się tak odezwie, Potter dalej stał i przyglądał się całej tej scenie z zaciekawieniem, Malfoy w tym czasie spojrzał na matkę obojętnym wzrokiem.
- Harry! Zrób coś! – krzyknął Ron, wściekły do granic możliwości. On spojrzał na niego ze zdziwioną minom, uśmiechnął się podobnie jak Malfoy i powiedział:
- Co niby? Rzucić jakieś zaklęcie niewybaczalne? - Ronowi widocznie się to nie spodobało, bo odwrócił się w stronę Hermiony , która była ciałem, a nie była duchem ale w chwili gdy ten się do nie zwrócił odparła:
- Wychodzimy stąd.
 - Jasne! Niech tleniona fretka zajmie się sobą! Znajdziemy inny sklep! – krzyknął Ron tak by Malfoy mógł go bez problemu usłyszeć, była to w pewnym sensie prowokacja. Oboje ruszyli w stronę drzwi, ale zatrzymali się wiedząc, że ktoś za nimi nie idzie, a owa osoba to Harry Potter, który dalej stał i patrzył w ich plecy. 
- Harry, czemu nie idziesz? – spytała Hermiona, a rudzielec tylko nabrał „tępego wyrazu twarzy”. Bliznowaty westchnął i stanął bokiem do nich, a drugim bokiem do pozostałej trójki i powiedział zirytowany:
- Po co? Od 5 lat szaty szyję tutaj i dalej będę je tutaj szyć, a to, że wam się nie podoba towarzystwo Malfoy to już nie moja sprawa. – cała czwórka spojrzała na chłopaka z dziwnymi wyrazami twarzy; Ron i Hermiona dlatego, że zawsze chodzili razem i unikali Malfoya jak czarnej magii, a Draco i jego matka dlatego, że sądzili, że to święta trójca, która nie odstępuje od siebie na krok, a tu proszę… NIESPODZIANKA! Jedynie madame Malkin nie mieszała się w nie swoje sprawy i dobrze na tym wyszła. Wszyscy milczeli,  do czasu…
- Ale Malfoy, przecież! –wykrzyknął Ron, podnosząc ręce do góry i pochylają się do przodu w dość dziwny sposób.
- I co? Przeżyje przecież! Spotkamy się przy banku Gringotta. – powiedział bardzo poirytowany, wystawiając do przodu prawą rękę, która była lekko ugięta, Ron złapał się za głowę i z Hermioną dalej w szoku wyszli ze sklepu od madame Malkin wlokąc się jak trupy i zamykając dosyć głośno drzwi. Przez pomieszczenie przeszedł nieprzyjemny chłód w skutek otwarcia drzwi, każdego oprócz matki Malfoya przeszedł dreszcz. Kobieta miała na sobie futro, wysokie botki i piękną zieloną suknie, która uwydatniała jej kształty.
- O co chodzi? – spytał Potter, gdy pozostała trójka dalej wlepiała w niego oczy i jakby nie miała zamiaru przestać.
- Potter!  - Malfoy odniósł głos i ruszył w jego stronę na co Harry lekko zszokowany wzdrygnął się i na niego spojrzał.
 - Czemuż to zostawiłeś swoich przyjaciół? – spytał z drwiną w głosie, na co drugi tylko zacisnął pięści.
 - Nie zostawiłem ich – odpowiedział sucho i spojrzał na Narcyzę Malfoy która z widocznym znudzeniem kręciła kosmykiem swoich włosów patrząc się gdzieś za Gryfona, tak jakby czekała, aż ten naskoczy na jej syna. Harry miał już dość takiego zachowanie ze strony Malfoyów, wiedział, że nie przepadają za nim, ani nie przepadali za jego rodziną. Rozumiał to, ale ile można… Wyprostował się wypinając lekko pierś do przodu i usztywniając ręce w łokciach, chyba po raz ostatni będzie spał u Rona. Łóżka tam były strasznie nie wygodne i twarde jak drewno.
- Ach…. Po prostu ci się znudzili… komu by nie? –powiedział uśmiechając się lekko, ale nie był to typowy dobry uśmiech tylko uśmiech gdyby sprawował władzę i miał wszystko pod kontrolą. Jego matka miała taki sam uśmiech. Gdyby Draco nie był mężczyzną można by było powiedzieć, że był kopią swojej matki, nie dokładnie w tu procentach ale bardzo podobny... jedynie jego oczy... oczy nie były Narcyzy, je miał po ojcu; jasnoniebieskie oczy, niemalże szare ale gdy się patrzyło z daleka takie były, z bliska było można dostrzec, że jest to jasny-niebieski.
 - Malfoy, dobra… możemy pogadać? – spytał nieśmiało Harry, spuszczając wzrok i patrząc się na swoje dosyć drogie buty, które były nawet droższe od szaty Rona i Hermiony razem.
- Czy ja się nie przesłyszałem, wielki Harry Potter chce ze MNĄ rozmawiać? Słyszałaś matko, jednak cuda się zdarzają w świecie magii. – zażartował z niego. Prawdę mówiąc poirytowało zachowanie Dracona, przecież chciał tylko z nim porozmawiać, ale z drugiej strony… po pięciu latach nienawiści, nagle do niego podchodzi i pyta się czy mogą porozmawiać. Przewrócił oczami i westchnął teatralnie po czym powiedział: - To jak? Znajdziesz jakieś głupie 10 minut?
Draco dalej patrzył na niego podejrzliwie, bo na początku myślał, że sobie po prostu z niego żartuje ale teraz gdy po takiej odpowiedzi dla niego dalej chce z nim rozmawiać (Merlin wie o czym) stwierdził w myślach, że mówi poważnie, ale cała sytuacja wydała mu się lekko podejrzliwa, po chwili lekko zmrużył oczy.
- Naprawdę myślisz że się gdzieś spotkamy? Żeby co? Zaatakować mnie? Jeśli tak to jesteś naprawdę głupi. – prychnął Malfoy, przekręcając głowę lekko w prawo, kierując wzrok na madame Malkin, która postanowiła dokończyć jego szatę. Gdy ujrzała, że blondyn na nią spojrzał, patrząc w jego zimne oczy powiedziała:
- Ten rękaw trzeba jednak trochę podnieść, pozwól, że..
- Au! – zawył Malfoy, odtrącając jej rękę na co Harry od razu skierował wzrok na miejsce gdzie madame Malkin go ukłuła. Dla ciemnowłosego wydało się to dosyć dziwne, ponieważ kobieta nie miała żadnej szpilki w ręce, tylko podwijała jego rękaw, a on zawył gdyby wbiła mu szpilkę 5 centymetrów pod skórę.
– Uważaj gdzie wbijasz tą szpilkę kobieto! 
 Tamta nie miała innego wyjścia jak tylko przeprosić chłopaka ale Narcyza Malfoy gdy ta już zamierzała otworzyć usta, przerwała jej.
- Nie płacę tu za akupunkturę mojego syna! Niech lepiej pani uważa!
 - Przepraszam najmocniej . –powiedziała speszona i chciała wrócić do wcześniejszego zajęcia, gdy już miała szpilkę w ręce Draco zatrzymał ją słowami:
- Ym… sam to zrobię bo widzę, że pani się do tego najzwyczajniej w świecie nie nadaj, nawet tak prostych rzeczy jak upięcie rękawa.
  Harry patrzył lekko rozbawiony jak Malfoy siłuje się z rękawem ale po dłuższych próbach udało mu się, nawet było prosto.. nie nawet, bo było. Madame Malkin patrzyła na niego przez chwilę, ten kto stał bliżej mógł dostrzec jak jej lewa brew podnosi się lekko do góry. Pokręciła tylko głową i dodała:
- Więc w takim razie gotowe, pójdę na zaplecze i moje nitki zszyją to za 20 minut (?), tak, tak… za 20 minut wszystko będzie gotowe. Zostawię was na razie, tylko nie zdemolujcie mi sklepu i nie pozabijajcie się tutaj. Na te słowa Harry lekko się zaśmiał, a Narcyza tylko spojrzała poirytowana na nią, słysząc jakie słowa wypadły z jej ust i to w dodatku w ½ na jej syna.
- Ja nie mam zamiera rzucać na niego żadnego zaklęcia niewybaczalnego, niszczącego czy jakie tam jeszcze są, ale jak on to ja nie wiem – tu wskazał głową na białowłosego chłopaka.
- Co taki miły Potter? – burknął Draco, najwyraźniej wściekły.Harry  przewrócił oczami westchnął cicho i czekał aż tylko madame Malkin skończy z Malfoy’em, nie mieli przecież całego dnia. Narcyza zaczęła chodzić i przyglądała się szatą jakie były w sklepie i zostawiła ich samych. Nikt nie zauważył gdy starsza kobieta czmychnęła na swoje zaplecze z szatą od Malfoya.
- Dobrze, odpowiesz mi? Możemy porozmawiać? Gdziekolwiek? Tylko naprawdę zależy mi na tym.
Harry po chwili odezwał się i spojrzał na blondwłosego chłopaka licząc na to, że się zgodzi, ta sprawa była naprawdę dla niego ważna.
- Nie ma mowy, Potter. To na pewno jakaś pułapka. – odparł i zrobił jeden krok do przodu, trzymając się lewą ręką za swoją  czarną jak smoła, drogą koszulę.
- Tylko 10 minut! Obiecuję, że nie rzucę na ciebie żadnego durnego zaklęcia, że nie będzie to żadna pułapka, czy co tam jeszcze wymyśliłeś! Chcę tylko porozmawiać ok? – warknął zdenerwowany i podniósł głowę, kierując swój nos na sufit oraz prostując się przez co od razu przerósł blondyna.
- Hmm…  Jeżeli tak bardzo ci na tym zależy to ostatecznie mogę się zgodzić, ale ostrzegam jeżeli to będzie jakaś pułapka!, to życiem za to zapłacisz! – syknął i zmrużył oczy w połowie. Harry tylko uśmiechnął się i odetchnął, że zgodził się z nim porozmawiać 
- Świetnie! Masz teraz czas? – spytał załadowany energią.
- Teraz? Nie. – odpowiedział, jak to uznał Harry: odpowiedział bezczelnie.
- A w pociągu? Na peronie? Kiedykolwiek? 
Na odpowiedź nie czekał długo, ponieważ Malfoy momentalnie mu odpowiedział:
- W pociągu mam czas. I ostrzegam cię! Nie próbuj niczego! – warknął, po czym  Madame Malkin weszła i oznajmiła, że jego szata skończona. Draco wziął ją od kobiety i wyszedł ale zanim to zrobił odwrócił się w stronę Harry’ego z kwaśną miną jednocześnie podnosząc brwi. Drzwi zamknęły się wpuszczając do środka po raz drugi nie przyjemny chłód.
Zielonooki spojrzał na kobietę, po czym zaczęła go Mierzyc, a następnie szyć szatę.
Podczas tego, gdy mierzyła mu właśnie lewy rękaw, do głowy wpadł mu od razu Malfoy i to jak od niej odskoczył gdy chciała mu go podwinąć; myślał przez chwilę i to do czego doszedł nie przeraziło go na tyle co zdziwiło, a był to Mroczny Znak.
Niestety nie mógł więcej myśleć na ten temat po kobieta przyniosła już jego gotową szatę, którą uszyła znacznie szybciej niż szatę blondyna. 
- Dziękuje bardzo, ile płacę?
- 60 galeonów za wszystko. 
Chłopak wyciągnął sakiewkę z kieszeni i zapłacił za swoje rzeczy. Spakował je po czym posłał kobiecie lekki uśmiech i wyszedł ze sklepu. Do głowy przyszedł mu pewien pomysł .. "A co by było gdybym wpadł na Nokturn?"
Stał przez chwilę obok sklepu z którego, przed momentem wyszedł. Na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu podobno była księgarnia gdzie można było kupić książki ale nie takie jak na Pokątnej, tam można było kupić czarno magiczne książki.
 "W sumie.. Czemu nie?" - pomyślał.
Nie zatrzymując się skierował kroki na Nokturn, prosto do księgarni,  która nazywała się chyba "Wyklęta" czy jakoś tak. 
Gdy tylko znalazł się na Nokturnie wszyscy przyglądali mu się uważnie i zaczęli szeptać między sobą jeszcze intensywniej niż przedtem. Ominął sklep Borgina i Burgesa, za którym kilka budynków dalej znajdowała się "Wyklęta Księgarnia". Uśmiechnął się pod nosem.
Przekroczył próg i  zaczął chodzić między półkami, przyglądając się uważnie czarno magicznym księgom.
Wyczuwał emitującą od nich magię. Mroczną, potężną, nieokiełznaną. Z letargu wyrwał go prawdopodobnie sam sprzedawca. 
- Pan Potter w takim miejscu? Nie powinno pana tutaj być// - zmierzył go  wzrokiem - .. czego pan tutaj chce?
- Jestem w księgarni, więc to oczywiste, że książek.
- A dlaczego miałbym panu je sprzedać? Nie chciałbym odwiedzin aurorów... - mruknął starzec, przyglądając mu się uważnie. - Czy Złoty Chłopiec nie powinien zajmować się teraz czymś odpowiednim  do swojego statusu? - zapytał z wyraźną drwiną, wzbudzając w Gryfonie irytację.
- A kto powiedział, że Złoty Chłopiec - wypluł  swój przydomek - jest naprawdę złoty? Chcę czarno magicznych ksiąg, cena nie gra roli.
- Hmm, czyżby nadzieja czarodziejskiego świata się buntowała? - krzaczaste brwi powędrowały w górę. - W takim razie nie widzę przeszkód, by panu w tym pomóc, proszę za mną - uśmiechnął się chytrze, znikając na zapleczu.
Potter podążył za nim, stając jak wryty zaraz po przekroczeniu progu. Tu było... wspaniale! Z zadowolonym uśmiechem, lustrował uważnie pomieszczenie. To przecież istna kopalnia czarno magicznych ksiąg! Nawet u Borgina i Burgesa takich nie ma! Ich potęga zdawała się być niemalże namacalna. Nie wahając się nawet sekundy, wkroczył z zachwytem w głąb pokoju. 
- W tym rządzie są książki które mogły by pana zainteresować, miłego szukania - powiedział i oddalił się.
Po 15 minutach wybrał już kilka interesujących książek m.n.i.: 'podstawy czarnej magii' , 'magia bezróżdzkowa' , 'animagia' , ' czarno magiczne zaklęcia'.
Za wszystko zapłacił 200 galeonów i szybko udał się pod bank Gringotta pod którym czekali już jego przyjaciele. Razem udali się w poszukiwaniach reszty rodziny ..

2 komentarze:

  1. Piszesz cudownie, tylko tyle mogę powiedzieć. Przepiękne, całość zapowiada się mrocznie i interesująco. Przede mną dużo czytania, bo dziś znalazłem tego bloga, ale widzę, że warto i mam nadzieję, że utrzymam się w tym przekonaniu. Obróbka graficzna świetna.

    OdpowiedzUsuń

Zamów Proroka Codziennego