piątek, 16 stycznia 2015

ROZDZIAŁ V "PRZYDZIAŁ"

Gdy Harry wszedł do Hogwartu od razu skierował się do Wielkiej Sali, a następnie ruszył w stronę stołu Gryffindoru, przy którym brakowało tylko jego. Usiadł między Ronem i Nevillem. Naprzeciwko nich siedziała Hermiona i Ginny.
- Ominęło mnie coś? - zapytał dziewczyny o kręconych włosach.
- Na szczęście nic. Pierwszoroczniacy jeszcze nie weszli. Możesz być spokojny. - odpowiedziała mu Hermiona
-  Witam was w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. - zaczął profesor Dumbledore
 - Tak jak co roku, każdy nowy uczeń zostanie przydzielony do jednego z czterech domów: Griffindoru, Hufflepuffu, Ravenclawu i Slytherinu. Ta oto Tiara Przydziału - dłonią wskazał wspomniany przedmiot leżący na stołku. 
- Biorąc pod uwagę waszą osobowość, inteligencję i zdolności magiczne przydzieli was do odpowiedniego, według jej uznania domu.
Na środek weszła profesor McGonagall z pergaminem w ręce.  Po chwili rozwinęła go.
- Tak więc zaczynamy. Po odczytaniu swojego nazwiska proszę podejść do stołka, usiąść na nim, a gdy nałożona Tiara ogłosi nam przynależność do danego domu, wtedy proszę zasiąść do odpowiedniego stołu. - Pani profesor spojrzała na trzymaną w ręce listę. 
- Caroline Grant 
Do stołka podeszła piegowata dziewczynka, o czarnych włosach, założyła tiarę na głowę i po chwili udała się do stołu Hufflepuffu tak jak ją przydzielono. 
- Liam Whitlock. 
Chłopak założył Tiarę na głowę.
- Inteligentny, sprytny, dumny, podziwiający potężnych czarodziei... Slytherin!
Ten uradowany odszedł do stołu Slytherinu z którego zaczęły dochodzić oklaski i wiwaty.
- Max Kennedy. 
Ten również powtórzył czynność zakładania Tiary. Po chwili wykrzyknęła: Gryffindor!
Profesor McGonagall wymieniła jeszcze około dwustu uczniów, po czym podeszła do dyrektora szkoły, co Hermiona od razu zauważyła.
- Coś jest nie tak - powiedziała patrząc jak McGonagall konsultuje się z Dumbledore'm.
- Racja. Ciekawe o co chodzi. Patrzcie, profesor Dumbledore wstaje. Więc to musi być coś ważnego. - Ron potwierdził słowa dziewczyny.
- Drodzy uczniowie - zaczął dyrektor, a sala pełna uczniów ucichła w oczekiwaniu na ciąg dalszy - napotkaliśmy pewien problem... dostaliśmy list od ministerstwa magi... 
Harry'emu zaczęło bić szybciej serce, na pewno chodzi o jego list który wysłał w lipcu.
- ... Pewna osoba zgłosiła w lipcu że nastąpił błąd podczas przydziału, 6 lat temu, niestety nie wiemy kto był jego autorem... Przejdę do rzeczy. Harry Potter! Proszę podejść do Tiary.
Harry uznał, że jego przedstawienie czas zacząć. Nie mógł tak przecież wyjść na środek, założyć Tiarę i uciec zadowolonym.
- Panie Potter - odezwała się opiekunka domu Lwa z lekkim zmartwieniem ale i powagą  głosie - proszę podejdź do Tiary. 
Ten niby zszokowany całym zamieszaniem podszedł do niej, przeczesując swoje idealnie  uczesane włosy. Kobieta założyła mu Tiarę, a ona od razu po zetknięciu z głową chłopaka, odezwała się:
- To znów ty Harry Potterze. Wiedziałam, że twój prawdziwy przydział się o ciebie upomni.
 W końcu mam szansę przydzielić cie właściwie. Twój umysł stał się potężniejszy i to mówi samo za siebie. - Potter czekał na werdykt Tiary, w końcu wiedział gdzie zostanie przydzielony. - Dom do którego cię przydzielę to: Slytherin!
Pomrukiwania dezaprobaty i nieliczne aprobaty przecięły salę. Przy stole nauczycieli można było usłyszeć jęknięcie profesora Snape'a.  
Gdy stawał ze stołka, profesor Dumbledor poprosił by ten do niego podszedł. Zrobił tak jak mu kazano. Dyrektor wyciągnął różdżkę i mamrocząc jakieś zaklęcie zmienił szaty Harry'ego ze szkarłatu na takie o kolorze avady, a godło Gryffindoru zostało zmienione na godło Slytherinu. Chłopak po tym jak jego szaty zostały zmienione podreptał do stołu węża patrzą w stronę Rona, Hermiony, Ginny,  Nevilla, Seamusa  i innych jego przyjaciół. 
- Cóż... nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy... - zaczął Dumbledore - ... no więc, zwracam się teraz do naszych nowych uczniów: witajcie w Hogwarcie!  A wy, uczniowie Slytherinu mam nadzieję, że za akceptujecie pana Pottera. Tak więc, czeka was kolejny rok edukacji w naszej szkole... 
Zaczął potrząsać nogą, nie wiedząc co robić. W końcu będzie z kimś w dormitorium. 
Wrócił znowu do słuchania dyrektora.
- ... a pan Filch, wasz woźny, poprosił mnie o to, żebyście nie używali rzeczy zakupionych w Magicznych Dowcipach Weasleyów.
Harry uśmiechnął się ledwo zauważalnie. Wiedział, że wszystko co tam zostało zakupione przez uczniów, woźny najczęściej musiał sprzątać. Również miło mi powitać nowego nauczyciela , profesora Slughorna, który będzie was nauczać eliksirów.
- Eliksirów?
- ELIKSIRÓW? 
Te słowa zaczęły wychodzić z ust Gryfonów, a następnie potoczyło się echem po całej sali. 
-Profesor Snape będzie was natomiast nauczać obrony przed czarną magią. Cała sala została wypełniona dźwiękami protestów, jęków i podobnych odgłosów. Dumbledore odchrząknął i odczekał chwilę, aż zrobi się zupełnie cicho, po czym ciągnął dalej:
 - Jak wszyscy się domyślacie, Sami-Wiecie-Kto i śmierciożercy znowu są na wolności i zbierają siły.
 Zapadła cisza. Harry spojrzał na Malfoya, który siedział pomiędzy Teodorem Nottem, a Pansy Parkinson. Chciał wiedzieć jak ten, zareaguje na wzmiance o nim. Tak jak przy puszczał ten nie patrzył na Dumbledore'a. Bawił się widelcem, który utrzymywał przed sobą w powietrzu za pomocą różdżki. Gdy zorientował się, że jest obserwowany, rozejrzał się i wbił oczy w byłego Gryfona, który wpatrywał się w niego z zaciekawieniem. Harry spuścił wzrok i zaczął obserwować swój talerz z wyraźnym zaciekawieniem. Dumbledore milczał przez chwilę, obserwując wszystkich uczniów.
- Trudno przecenić zagrożenie, jakie niesie obecna sytuacja, i konieczność zachowanie przez każdego z was wszelkich środków bezpieczeństwa. Magiczna bariera zamku została w ciągu tegorocznych wakacji bardzo wzmocniona  i chronią was o wiele potężniejsze czary niż przez wcześniejsze lata, ale musicie być wciąż uczuleni na jakikolwiek przejaw braku ostrożność ze strony każdego z uczniów i nauczycieli.  Dlatego proszę was, żebyście ze zrozumieniem przyjęli wszelkie ograniczenia, jakie mogą na was nałożyć nauczyciele, a w szczególności zakaz przebywania po za sypialnią w wyznaczonych godzinach. I gdyby zdarzył się jakikolwiek wypadek albo gdyby działo się coś podejrzanego, proszę natychmiast zgłosić to do jakiegokolwiek wychowawcy.  Ufam, że wszyscy zachowanie najwyższą ostrożność, dla własnego i każdego z waszych koleżanek  i kolegów bezpieczeństwa.
Oczy Dubledore'a przeszły salę, zanim ponownie się uśmiechnął.
- A teraz udajcie się do swoich dormitoriów gdzie czekają was łóżka. Teraz kieruję się do Slytherinu, znajdźcie dla pana Pottera miejsce w którymś z nich.
 Ze stołu można było usłyszeć pomruki niezadowolenie ale dyrektor jakby to zignorował i dokończył wymianę zdań z uczniami 
- No to w takim razie zmykajcie!

Ławki odsunęły się od stołów z ogłuszającym hałasem i setki uczniów zaczęło naraz wychodzić z Wielkiej Sali. Harry gdy wychodził dopadło go swoje przyjaciół - Ron i Hermiona. 

- Harry! O co chodzi? - zaczął zdezorientowany i wkurzony rudzielec. Dziewczyna stanęła u jego boku. Potter przekręcił oczami i pomyślał - przedstawienie czas dokończyć.
- Nie wiem! Jakiś list do Ministerstwa został wysłany, nie wiedzą kto go wysłał, tyle wam mogę powiedzieć. - odparł teatralnie, czego oni nie zauważyli. Ron zaczął nerwowo mierzwić woje rude i rozczochrane włosy, doprowadzając je tym do totalnej katastrofy.
- Wiesz... -zaczęła Miona - ... niektórzy zaczęli nazywać cię zdrajcą... - spuściła smutna głowę, 
chociaż bardziej było jej żal swojego przyjaciela, który udawał, że zaraz popadnie w depresję. 
Dziewczyna zaczęła chybotać się na boki, na co Weasley jej powiedział, że zaraz się przewróci ale ona nie przestawała. 
- To nie twoja wina! Harry! - złapał przyjaciela za ramię, na co ten syknął. Bądź co bądź ale on nie był taki słaby na jakiego wyglądał. Bliznowaty poprosił go, żeby go puścił bo to go zabolało. 
Ten tylko zmieszany spuścił głowę i dał za plecami rękę na rękę.
- Wiecie, ja już może pójdę... muszę się spytać wszystkich po kolei czy mogę z nimi mieszkać. Nie chcę spać na podłodze. 
Przyjaciele  tylko wymienili ze sobą spojrzenia, pożegnali się i dali mu wolną rękę. 
Jedna rzecz której Harry nie przewidział to, to z kim będzie spał w pokoju, jakby Ministerstwo przyjęło jego list. Rozważając kogo mógłby się spytać, szedł już w stronę lochów. 
Nie miał problemów z dotarciem tam bo pierwszy raz był tam na drugim roku nauki razem z Ronem gdy użyli eliksiru wielosokowego, żeby zmienić się w dwóch osiłków Malfoy'a. 
 Kiedy dotarł na miejsce zorientował się, że nikt mu nie podał hasła, aby wejść do środka. Podszedł do ściany i powiedział hasło które zapamiętał z drugiej klasy, brzmiało ono "Czysta Krew".
 Stał przez chwilę przed ścianą kręcąc się w zniecierpliwieniu ale niestety nic się nie stało. 
Przed nim dalej była wielka, kamienna ściana. "Świetnie" - pomyślał. "Czyli czekam tu aż jakiś Ślizgon przyjdzie i mi pomoże", na co szanse były od jednego do miliona albo nawet do miliarda.
Bliznowaty wycofał się tyłem, zjechał po niej na zimną posadzkę i siedział wpatrując się w ścianę. Czekał dłuższy czas, aż w końcu zapadł w objęcia Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamów Proroka Codziennego