piątek, 16 stycznia 2015

ROZDZIAŁ IV "POCIĄG I SKRYWANA PRAWDA"

Rodzina Weasley oraz Hermiona i Harry znaleźli się przed dworcem King's Cross. 
Zawsze czekał na nich Hagrid, którego nie spotkali tego roku. Molly i Artur ruszyli pierwsi, za nimi poszli Fred i George, następnie Hermiona, Ron i Ginny, a na samym końcu wlókł się zmęczony Harry. Gdy tylko znaleźli się przed  peronami podeszło do nich dwóch posępnych, brodatych aurorów w mugolskich garniturach, którzy wprowadzili ich na stację.
- Szybko, szybko przez barierkę – przynaglała ich pani Weasley, nieco wytrącona z równowagi, wolnymi ruchami jakie wykonywała jej rodzina.
- Harry, ty pierwszy razem z… - spojrzała na jednego z aurorów, który tylko kiwnął głową i chwycił Harry’ego przez ramię kierując do peronu 9¾.
- Dzięki ale potrafię chodzić – syknął wściekle zielonooki, wyszarpując się zdziwionemu aurorowi. Skierował się na żelazny słupek barierki  po chwili znalazł się już na Peronie przy którym stał Ekspres Hogwart.  Nie wiedział tylko co miał powiedzieć swoim przyjaciołom, gdy pójdzie na spotkanie z Malfoy’em. W głowie miał pełno wersji swojego wyjścia z przedziału ale po chwili Hermiona i reszta też znaleźli się przy pociągu i powiedziała:
- Harry, nie obraź się ale Ron i ja musimy iść najpierw do wagonu prefektów, a potem będziemy pilnować korytarzy, rozumiesz…
Chłopak uśmiechnął się w duchu bo nie będzie ich w przedziale i bez problemu będzie mógł wyjść .
- A, no tak, jasne, rozumiem… - powiedział i zaczął przyglądać się wszystkim którzy byli na Peronie ale nigdzie nie zobaczył Dracona.
- Lepiej już idźcie, zostało parę minut do odjazdu… Ron życzę Ci udanego semestru, tobie też Ginny – podeszła do niej i ucałowała ją mocno w policzek – a wy… a gdzie oni poszli? – spytała zdziwiona Molly, dała by sobie głowę uciąć, że widziała bliźniaków przed chwilą. Zaczęła kręcić się i wyszukiwać w tłumie swoich synów ale jak byli tak zniknęli.
- Ginny przekaż im, że jak w tym roku nie skończą szkoły to uduszę ich własnymi rękoma, a teraz wchodźcie już do pociągu. – ponagliła ich
Pierwsza weszła Hermiona, za nią młoda Weasley i Ron. Harry wszedł ostatni bo nie chciał być z Ginny w przedziale, musiał być sam by móc wyjść. Gdy zobaczył, że rudej nie ma nigdzie na korytarzu zaczął iść w celu znalezienia wolnego przydziału.
- Jak dzieci się namnożyły w tym roku… - powiedział do siebie, zirytowany brakiem miejsca w każdym przedziale, gdzie zwykle siedzieli Gryfoni. W związku z tym, że nie było tam ani milimetra przestrzeni, poszedł w kierunku gdzie zwykle siedzą uczniowie Slytherinu, liczył na to, że tam będzie choć trochę wolnych przedziałów. Po drodze wpadł na jakąś dziewczynę z Ravenclawu, która zaczęła go od razu przepraszać lecz on to zignorował i szedł dalej przez turkoczący korytarz. Gdy dotarł na miejsce ucieszył się, było dużo w miejsca i bez problemu wszedł do jednego z przedziałów w którym była już … a w zasadzie były identyczne, olbrzymie walizki. Westchną ale nie chciało już mu się szukać gdzieś indziej. Położył swój bagaż nad siedzenia i usiadł przy oknie po prawej strony od wejścia. Na korytarzu biegali mali Ślizgoni i Ślizgonki zapewne z pierwszego roku, podekscytowani rozpoczęciem nauki w Hogwarcie.
 W pewnym momencie przypomniał mu się moment gdy trafił do szkoły. Wszystko… Ron, to jak Draco chciał się z nim zaprzyjaźnić, to jak kłócił się z Tiarą Przydziału… no właśnie.. kłócił się z nią… Dlaczego? Harry tak naprawdę nigdy nie był Gryfonem. Był w Gryffindorze tylko przez rudzielca, który zaczął mu opowiadać o szkole, o przydziale do domów. Naopowiadał mu o Slytherinie, wtedy nie wiedział do końca kim był Voldemort, powiedział mu wtedy, że każdy który tam trafi, w przyszłości będzie w jego szeregach. Kiedy siedział tam, w Wielkiej Sali, a na jego głowie był Tiara, po prostu się wystraszył. Nie chciał trafić do domu Węża, jednak ona chciała go tam przydzielić.  
Myślał wtedy „nie do Slytherinu” i posłuchała go, wylądował w Gryffindorze. I teraz ma to czego chciał wtedy. Zastanawiał się przez te wakacje czy nie zmienić domu. Zdawał sobie sprawę, że być może to nie będzie możliwe. Pod koniec lipca zrobił coś czego być może będzie żałować a może nie… nie wiedział… wysłał list, do ministerstwa magii o tym, że nastąpił błąd z przydziałem ucznia.
 Gdy patrzył przez okno zastanawiał się czy odczytali jego list i co się stanie na początku roku. Ktoś otworzył drzwi do przedziału i po chwili usłyszał oburzony głos:
- Potter?! Co ty tu robisz?
Harry automatycznie spojrzał w tamtym kierunku, w drzwiach stał Draco Malfoy z wyrazem twarzy, który powalił czarnego.
- Siedzę, nie widać? Tam gdzie zwykle siadają Gryfoni nie było miejsc.
Biały patrzył skołowany na niego dopóki ten się nie odezwał.
- Więc, czy możemy teraz porozmawiać? Naprawdę nie mogę czekać w nieskończoność.
Powiedział i stanął naprzeciwko niebieskookiego , którego  wmurowało do podłogi bo nie ruszył się nawet o krok.
- Eh… widocznie nie mam wyjścia. – odparł Malfoy i usiadł tam gdzie nie siedział Harry, czyli po przeciwnej stronie. Gryfon usadowił się naprzeciwko niego przez chwilę milcząc.
- Wiesz… sporo się zmieniło… Voldemort powstał … – na te słowa Draco wzdrygnął się lekko ale dalej miał obojętny wyraz twarzy.
- Do rzeczy Potter. – warknął platynowy blondyn poprawiając rękawy idealnie dopasowanego garnituru.
- Naprawdę od razu do rzeczy? Dobrze, skoro tak wolisz. Znam prawdę.
Malfoy podniósł wzrok i spojrzał w jego oczy, zastanawiał się o jaką prawdę mu chodzi. Harry zaczął przecierać rękę o rękę.
- Jaką prawdę? – spytał po chwili, dalej próbując zachować obojętny ton głosu. Bliznowaty uśmiechnął się cynicznie.
- Taką, że jesteś nieostrożny, widziałem, słyszałem i teraz wiem. Chodzi o jedną rzecz, a mianowicie twoją rękę… lewą rękę… - ściszył głos mówiąc ostatnie słowa.
Blondyn wstał z oburzeniem na twarzy.
- O czym ty mówisz?! Oszalałeś do reszty?! – warknął i chciał wyjść z przedziału ale tamten mu przeszkodził, kładąc z hukiem jedną rękę na drzwiach, a drugą złapał go za prawy łokieć.
- Widzisz… potwierdzasz moje przypuszczenia prawie do stu procent. Gdyby to nie była prawda dalej byś tu siedział. 
Draco spojrzał na niego z widocznym przerażeniem w oczach usiłując wyjść ale ciemnowłosy pogłębił ucisk na jego ramieniu.
- Puść mnie! – warknął wściekły, usiłując się wyrwać, jednak jego próby uwolnienia ramienia były daremne. 
- Nie, dopóki mi nie odpowiesz czy to prawda.
Harry nie miał zamiaru odpuścić, wyciągnie to z niego choćby siłą.
- Nie mamy sobie nic do powiedzenia! Nie mieszaj się w moje życie Potter! - krzyknął zdruzgotany Malfoy. Czarny  nieco poluźnił uścisk bo to mu wystarczyło.
- Czyli miałem rację... - uśmiechnął się pod nosem. 
Był pewny, że nie powie mu wprost, tylko właśnie w taki sposób... "nie mieszaj się w moje życie" te słowa mu wystarczyły.
- I co? Powiesz Dumbledorowi? Swoim przyjaciołom? Komu? - spytał na tyle zdruzgotany, że już nie chciał się kryć bo wiedział że tamten mu nie odpuści. Wiedział, że ma ... on to wiedział.... Potter  to wiedział. Blondyn bał się ujawnienia tego i co? Nikomu nie mówił.. prawie nikomu... ale to nie robi żadnej różnicy. On się o tym dowiedział i teraz będzie skończony. 
Jego życie legnie w gruzach.
- Nikomu nie powiem. - powiedział spokojnym głosem Harry. Malfoy spojrzał na niego jak na dziwoląga. Przestał się wyrywać, przez co Bliznowaty go puścił, a ten usiadł spokojnie tam gdzie wcześniej się usadowił. Po głowie chodziło mu tylko jedno pytanie "dlaczego?", dlaczego Złoty Chłopiec go nie wyda? Dlaczego z nim rozmawia? Dlaczego jest spokojny?
 Nie wytrzymał i spytał:
- O co ci chodzi, Potter? 
Ten tylko uśmiechnął się i wyprostował. Bawiło go to, że Draco nie potrafił zaufać i że jak  ktoś ma wobec niego czyste intencje, ten traktuje go jak wroga. 
- Wiesz.... zmieniłem się... bardzo... w tym w czym kiedyś widziałem zło, ostatnio zaczęło mnie interesować, zmieniłem światopogląd. I wiesz co? Nie przeszkadza mi to. Na początku nie wiedziałem co się ze mną dzieje, a teraz? Teraz to zaakceptowałem i nie mam ze sobą jakiegoś większego problemu..  A po za tym... Dumbledore manipulował mną.. Miałem być tylko bronią w jego grze.
Ten patrzył na niego jak na wariata, albo jakby uciekł z zoo albo jak by był jakimś odmieńcem z marsa.
- Możesz się tak nie patrzeć? To uciążliwe i ta mina ci już zostanie.
Gdy to powiedział Malfoy natychmiast oprzytomniał i wrócił do swojego normalnego, bez emocjonalnego wyglądu. Oboje milczeli, żaden z nich nie wiedział co ma powiedzieć drugiemu. Harry nie chciał by ten uciekł z przedziału, a Dracon nie chciał się narażać, nie wiedział czy to pułapka czy Złoty Chłopiec Gryffindoru mówi prawdę.
- Mówisz prawdę? 
Harry przekręcił oczami  w widocznym zirytowaniu.
-TAK. Ile razy mam powtarzać? - spytał się go ale nie liczył na odpowiedź. 
Blondyn zaczął nerwowo ocierać rękę o rękę. Gwałtownie podrzuciło pociągiem, przez chwilę zaczęło nim potrząsać i było można usłyszeć świst powierza który dobiegał gdzieś z korytarza. 
Malfoy spojrzał na niego podejrzliwie po czym powiedział:
- Dobra, załóżmy, że ci ufam i co dalej? Wiesz i co ci po tym?
- Mi? Nic? Mówiłem. Zmieniłem się...  - uśmiechnął się odsłaniając szereg białych, prostych, wręcz idealnych zębów - ... śmierć Syriusza.. Ona.. bardzo na mnie wpłynęła, nie wiem dokładnie jak sprecyzować zdania o nim, ponieważ dalej tęsknie, ale wiem, że nie mogę się nad sobą użalać... więc... czy my możemy zacząć od nowa? Myślałem trochę i przypomniało mi się jak na pierwszym roku odrzuciłem twoją propozycje przyjaźni. Chciałbym to zmienić. 
Widać było, że zaczął się denerwować, nie wiedział co myśli niebieskooki, a mógł pomyśleć wszystko.
- Więc jak? - ponaglił go. 
Nie mógł znieść ciszy panującej w pomieszczeniu, jeżeli ciszą można było nazwać trzeszczenie i  stukanie pociągu. 
- Czemu wtedy mnie odrzuciłeś?
- Ehh.. Przez Rona. Nagadał mi głupot o Slytherinie, a ja jako dziecko wystraszyłem się, a po za tym nie byłeś najmilszy jako dziecko, sam przyznaj; ale to nie istotne... Więc? 
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem. Ty wiesz coś o mnie czego nikt nie wie, ty mi powiedz coś o sobie, czego również nikt nie wie. 
Harry nie musiał się długo zastanawiać. Jest jedna rzecz o której nikomu nie powiedział, nie dlatego że nie miał okazji, tylko dlatego, że nie chciał. Z okna można było już dostrzec Hogwart, Bliznowaty na chwilę zignorował pytanie chłopaka, nie odpowiadając mu tylko ściągając walizkę. Położył ją na siedzeniu obok i pochylił się w stronę blondyna.
- Zgoda... Zdradzę ci coś o czym nikt nie wie... miałem być w Slytherinie... - wysyczał ostatnie słowo. Draco tylko wytrzeszczył oczy i milczał. Potter wziął do ręki swój bagaż i zanim wyszedł powiedział mu:
- Do zobaczenia w Hogwarcie, Draco.
Wiedział, że używając jego imienia Malfoy nie poruszy się dopóki ktoś go nie ocuci, ale nie opuściłby szkoły jak na razie więc liczył na instynkt. Na korytarzu roiło się od Ślizgonów, każdy kogo spotkał piorunował go wzrokiem, co ten totalnie ignorował i kierował się w stronę gdzie zwykle siadał przez pierwsze pięć lat nauki. Nie wchodził już do żadnego z przedziałów, pociąg się zatrzymał i wszyscy zaczęli wychodzić przez najbliższe drzwi na zewnątrz, a później zmierzali w takim samym tłumie do łódek, które miały ich przewieźć pod Hogwart.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zamów Proroka Codziennego