Harry wpadł do najbliższej łazienki zostawiając Draco z panią Pomfrey. Nie mógł tam być... nie mógł. Podszedł do jednej z umywalek i obmył twarz zimną wodą. Usłyszał kroki ale zignorował je.
- Ty...! Jak mogłeś! - ktoś zanim krzyknął ale zanim zdążył się odwrócić i zobaczyć kim jest owa osoba został potraktowany zaklęciem Flipendo *odrzucające*. Rzuciło nim o najbliższą ścianę
i osobą która zadała cios był sam Ron Wesley.
- R-ron? - spytał gdy zdążył się podnieść
- Oszalałeś?! - krzyknął wyciągając różdżkę.
- Doniosłeś na mnie! - krzyknął rudy.
- Musiałem! Draco może się nie obudzić i to będzie tylko i wyłącznie twoja wina! Postaw się na miejscu moim i Vanessy!
W Harrym kipiała złość. Był wściekły do granic możliwości.
- Nie mam zamiaru stawiać się na miejscu tej pustej dziewczyny! Fretka sobie na o zasłużyła! Sam go kiedyś nienawidziłeś, a teraz tak się o niego martwisz!
- To ty naopowiadałeś mi głupot o Slytherinie na początku roku! A teraz sam zachowujesz się jak oni! Tiara się chyba zepsuła gdy cię przydzielała! Mogłeś go zabić! - wydarł się na niego.
- Nie mów takich rzeczy, rozumiesz?! Przenieśli cię tu, to tobie na głowie się Tiara popsuła.
W Slytherinie są tylko śmierciożercy! Marionetki Sam-Wiesz kogo! Pewnie sam się nie długo nim staniesz, a może już masz Mroczny Znak, co?!
Harry nie wytrzymał i wrzasnął:
- Flipendo!!!
Ron poleciał na drugi koniec łazienki. Oczywiście nie pozostał mu dłużny.
- DRĘTWOTA! - na szczęście Harry zdążył się ochronić przed atakiem, schylając się.
- PETRIFICUS TOTALUS! - krzyknął Potter ale Ron użył tarczy obronnej i został nie uszkodzony.
-CONJUNCTIVITUS! - krzyknął Ron i wycelował w Harry'ego który schował się za najbliższą toaletą. Ron zaczął przeginać i Harry o tym wiedział. Wychylił się, żeby zobaczyć czy Ron
dalej stoi tam gdzie wcześniej ale nie było go tam. Po chwili poczuł ogromny ból w całym ciele.
Ron rzucił na niego jakieś nieznane mu zaklęcie, ale to nie było Cruccio; zwijał się z bólu na podłodze. Wypuścił z ręki różdżkę i Ron przestał. Podszedł do niego i kopnął go z całej siły
w brzuch na co ten skulił się z bólu. Nie wierzył, że Ron będzie do czegoś takiego zdolny.
- A to za to, że na mnie doniosłeś! - krzyknął jakieś nie wyraźne zaklęcie i uciekł z łazienki. Harry poczuł jak jego klatka piersiowa skurcza się, a żyły na nadgarstkach i rękach rozrywają się. Zaczął krzyczeć, jęczeć i płakać. Przewrócił się na bok i zobaczył pełno krwi, która wypływała przez jego ręce. Krzyczał jeszcze głośniej. Po chwili dźwięki te zwabiły do łazienki pewną Krukonkę. Gdy zobaczyła co się dzieje z piskiem uciekła z łazienki i wołała pomoc. Krzyczała o Potterze i krwi. Do łazienki wparował profesor Snape, Minevra McGonnagal, Charity Burbage i Filius Flitwick, którzy stanęli przerażeni nad Potterem.
Profesor Snape podbiegł do niego szybko, wyciągnął różdżkę i mamrotał pod nosem jakieś zaklęcia. Krew z ciała Harry'ego przestała lecieć i wracała z powrotem do ciała chłopaka,
który dalej płakał i krzyczał. Nie miał siły się ruszać, tracił dużo krwi. Przybiegła dwójka Krukonów
z siódmego roku i od razu przenieśli go do Skrzydła Szpitalnego.
Gdy biegli z Harrym na rękach przez korytarz każdy patrzył co się dzieje, wiele osób pobiegło za nimi.
Kiedy już dotarli do Skrzydła Szpitalnego, wparowali przez drzwi i przenieśli go na najbliższe łóżko oraz zawołali kobietę, która miała mu pomóc, Gdy przyszła, powiedziała:
- Kolejny dzisiaj... - od zaczęła mu podawać wszelakie eliksiry kiedy jeszcze był tego świadom. Po jednym po prostu stracił przytomność. Wszyscy zaczęli panikować i podawać wszelakie eliksiry i lekarstwa.
Do Sali weszła Pandy Parkinson, Blaise Zabini, Hermiona, Ginny, Fred, George, Theodor Nott, Luna, Kety Bell, Seamus, Neville,Vanessa, ogólnie połowa Ślizgonów i Gryfonów jednocześnie sprawdzając stan Draco, który dalej się nie obudził.
- Proszę pani co z nim? - spytała Gryfonka z piątego roku.
- Został potraktowany dwoma nieznanymi nam dotąd zaklęciami. Nawet Dumbledor nie wie
co to mogło być. A nawet jeśli to nie poinformował nas jeszcze o tym. Jeżeli chcecie coś wiedzieć na ten temat to idźcie do niego.
Wszyscy wytrzeszczyli oczy.
- A... Wiadomo kto mu to zrobił? - spytała Hermiona.
- Niestety nie. - powiedziała smutno - A teraz wybaczcie musicie już wyjść.
- A czy ja i Pansy możemy zostać? Jestem dziewczyną Dracona, a nie chcę być tutaj sama
i czy Pansy może mi towarzyszyć? - wtrąciła szybko Vanessa.
Pielęgniarka spojrzała na nią spod ukosa, i powiedziała:
- Dobrze, dla was dwóch drobię wyjątek, a reszta, proszę o opuszczenie Skrzydła Szpitalnego.
Wszyscy zrobili tak jak powiedziała kobieta, zostawiając dziewczyny, Harry'ego i Draco
w Skrzydle Szpitalnym.
- Myślisz, że kiedy dojdą do siebie? - spytała blondynka.
- Nie wiem Van... Jak myślisz kto to zrobił? - spojrzała na nią przerażona.
- Mogę się mylić ale twierdzę, że to ten Weasley, w końcu prawie zabił Draco! Nie daruję mu tego!
- Ja też nie... zemścimy się na nim, że więcej nawet nie spojrzy na nikogo z nas! - powiedziała chytrze i usiadła przy Harrym, a Vanessa przy Draco.
Czuwały przy nich całą noc licząc na to, że choć jeden się obudzi....
Niestety były w błędzie...
Ku###^$#
OdpowiedzUsuńGenialne!
Zawalam noc i czytam dalej!
Zauroczyłaś mnei tym powiadaniem jeżeli tak można powiedzieć!