piątek, 16 stycznia 2015

ROZDZIAŁ XI "ATAK W ŁAZIENCE"

Harry wpadł do najbliższej łazienki zostawiając Draco z panią Pomfrey. Nie mógł tam być... nie mógł. Podszedł do jednej z umywalek i obmył twarz zimną wodą. Usłyszał kroki ale zignorował je.
- Ty...! Jak mogłeś! - ktoś zanim krzyknął ale zanim zdążył się odwrócić i zobaczyć kim jest owa osoba został potraktowany zaklęciem Flipendo *odrzucające*. Rzuciło nim o najbliższą ścianę
 i osobą która zadała cios był sam Ron Wesley.
- R-ron? - spytał gdy zdążył się podnieść 
- Oszalałeś?!  - krzyknął wyciągając różdżkę.
- Doniosłeś na mnie! - krzyknął rudy.
- Musiałem! Draco może się nie obudzić i to będzie tylko i wyłącznie twoja wina! Postaw się na miejscu moim i Vanessy! 
W Harrym kipiała złość. Był wściekły do granic możliwości. 
- Nie mam zamiaru stawiać się na miejscu tej pustej dziewczyny!  Fretka sobie na o zasłużyła! Sam go kiedyś nienawidziłeś, a teraz tak się o niego martwisz! 
- To ty naopowiadałeś mi głupot o Slytherinie na początku roku! A teraz sam zachowujesz się jak oni! Tiara się chyba zepsuła gdy cię przydzielała! Mogłeś go zabić! - wydarł się na niego.
- Nie mów takich rzeczy, rozumiesz?! Przenieśli cię tu, to tobie na głowie się Tiara popsuła. 
W Slytherinie są tylko śmierciożercy! Marionetki Sam-Wiesz kogo! Pewnie sam się nie długo nim staniesz, a może już masz Mroczny Znak, co?!
Harry nie wytrzymał i wrzasnął:
- Flipendo!!! 
Ron poleciał na drugi koniec łazienki. Oczywiście nie pozostał mu dłużny.
- DRĘTWOTA! - na szczęście Harry zdążył się ochronić przed atakiem, schylając się.
- PETRIFICUS TOTALUS! - krzyknął Potter ale Ron użył tarczy obronnej i został nie uszkodzony. 
-CONJUNCTIVITUS! - krzyknął Ron i wycelował w Harry'ego który schował się za najbliższą toaletą. Ron zaczął przeginać i Harry o tym wiedział. Wychylił się, żeby zobaczyć czy Ron 
dalej stoi tam gdzie wcześniej ale nie było go tam. Po chwili poczuł ogromny ból w całym ciele. 
Ron rzucił na niego jakieś nieznane mu zaklęcie, ale to nie było Cruccio; zwijał się z bólu na podłodze. Wypuścił z ręki różdżkę i Ron przestał. Podszedł do niego i kopnął go z całej siły
 w brzuch na co ten skulił się z bólu. Nie wierzył, że Ron będzie do czegoś takiego zdolny. 
- A to za to, że na mnie doniosłeś!  - krzyknął jakieś nie wyraźne zaklęcie i  uciekł z łazienki.  Harry poczuł jak jego klatka piersiowa skurcza się, a żyły na nadgarstkach i rękach rozrywają się. Zaczął krzyczeć, jęczeć i płakać. Przewrócił się na bok i zobaczył pełno krwi, która wypływała przez jego ręce. Krzyczał jeszcze głośniej. Po chwili dźwięki te zwabiły do łazienki pewną Krukonkę. Gdy zobaczyła co się dzieje z piskiem uciekła z łazienki i wołała pomoc. Krzyczała o Potterze i krwi.   Do łazienki wparował profesor Snape, Minevra McGonnagal, Charity Burbage i Filius Flitwick, którzy stanęli przerażeni nad Potterem. 
Profesor Snape podbiegł do niego szybko, wyciągnął różdżkę i mamrotał pod nosem jakieś zaklęcia. Krew z ciała Harry'ego przestała lecieć i wracała z powrotem do ciała chłopaka,
 który dalej płakał i krzyczał. Nie miał siły się ruszać, tracił dużo krwi.  Przybiegła dwójka Krukonów
 z siódmego roku i od razu przenieśli go do Skrzydła Szpitalnego.  
Gdy biegli z Harrym na rękach przez korytarz każdy patrzył co się dzieje, wiele osób pobiegło za nimi. 
Kiedy już dotarli do Skrzydła  Szpitalnego, wparowali przez drzwi i przenieśli go na najbliższe łóżko oraz zawołali kobietę, która miała mu pomóc, Gdy przyszła, powiedziała:
- Kolejny dzisiaj... - od zaczęła mu podawać wszelakie eliksiry kiedy jeszcze był tego świadom. Po jednym po prostu stracił przytomność. Wszyscy zaczęli panikować i podawać wszelakie eliksiry i lekarstwa.
 Do Sali weszła Pandy Parkinson, Blaise Zabini, Hermiona, Ginny, Fred, George, Theodor Nott, Luna, Kety Bell, Seamus, Neville,Vanessa, ogólnie połowa Ślizgonów i Gryfonów jednocześnie sprawdzając stan Draco, który dalej się nie obudził.
- Proszę pani co z nim? - spytała Gryfonka z piątego roku.
- Został potraktowany dwoma nieznanymi nam dotąd zaklęciami. Nawet Dumbledor nie wie 
co to mogło być.  A nawet jeśli to nie poinformował nas jeszcze o tym. Jeżeli chcecie coś wiedzieć na ten temat to idźcie do niego.
Wszyscy wytrzeszczyli oczy.
- A... Wiadomo kto mu to zrobił? - spytała Hermiona.
- Niestety nie.  - powiedziała smutno - A teraz wybaczcie musicie już wyjść.
- A czy ja i Pansy możemy zostać? Jestem dziewczyną Dracona, a nie chcę być tutaj sama
 i czy Pansy może mi towarzyszyć? - wtrąciła szybko Vanessa.
Pielęgniarka spojrzała na nią spod ukosa, i powiedziała:
- Dobrze, dla was dwóch drobię wyjątek, a reszta, proszę o opuszczenie Skrzydła Szpitalnego.
Wszyscy zrobili tak jak powiedziała kobieta, zostawiając dziewczyny, Harry'ego i Draco
 w Skrzydle Szpitalnym.
- Myślisz, że kiedy dojdą do siebie? - spytała blondynka.
- Nie wiem Van... Jak myślisz kto to zrobił? - spojrzała na nią przerażona.
- Mogę się mylić ale twierdzę, że to ten Weasley, w końcu prawie zabił Draco! Nie daruję mu tego!
 - Ja też nie... zemścimy się na nim, że więcej nawet nie spojrzy na nikogo z nas! - powiedziała chytrze i usiadła przy Harrym, a Vanessa przy Draco.  
Czuwały przy nich całą noc licząc na to, że choć jeden się obudzi....
 Niestety były w błędzie...

1 komentarz:

  1. Ku###^$#
    Genialne!
    Zawalam noc i czytam dalej!
    Zauroczyłaś mnei tym powiadaniem jeżeli tak można powiedzieć!

    OdpowiedzUsuń

Zamów Proroka Codziennego